środa, 5 marca 2014

Rozdział 1O .





- Mamo ? - krzyknęłam . - która jest godzina ?
- 1O.OO . - odpowiedziała
- Matko ! Muszę już iść ! - zaczęłam szybko się ubierać .
- A gdzie idziesz ? - wstała i poszła do kuchni robiąc mi kanapkę z nutellą . - masz , zjedz .
- Spotykam się dzisiaj z Justinem , bo wczoraj nie miałam jak . - wzięłam kanapkę do rąk i wybiegłam z domu .
Wybiegłam nie świadoma tego , że mam inne skarpetki i nierozczesane włosy . Zauważyłam to dopiero , gdy siedziałam na ławce w parku , patrząc na ekran komórki . Szybko rozczesałam włosy palcami i zauważając Justina poprawiłam to i owo jak najszybciej się dało .
- Nie musisz się tak poprawiać . Nawet , gdy jesteś zaspana wyglądasz pięknie . - uśmiechnął się i zza pleców wyciągnął bukiet czerwonych róż .
- Ooo matko ! Jakie piękne . To dla mnie ? - spytała uśmiechając się .
- Tak . - puścił mi oczko . - przepraszam za wczoraj .
- Nie przepraszaj . Miałeś coś do załatwienia ... Rozumiem to . - wąchałam róże nie patrząc w jego oczy .
- Taa . - popatrzył w drugą stronę , a w jego głosie było słychać kłamstwo .
- To gdzie idziemy ? - zapytałam .
- No nie wiem . Gdzie tylko chcesz . - uśmiechnął się .
- Chodźmy na lody a potem przejdziemy się po plaży . - ruszyłam głową na znak , żeby ruszyć prosto .
- Too ... Jak było wczoraj ? - spytał .
- Haha . Matko . Nie uwierzysz mi . - zaczęłam opowiadać .
Strasznie się rozgadałam . Nie można było mnie po prostu wyłączyć . Chyba go zanudziłam .
- Nudzę cię prawda ? - spytałam .
- Co ? Nie . - otrząsnął się .
- To co się dzieje ? - chwyciłam jego prawą dłoń moją dłonią .
- Nic . Wszystko jest ok . - uśmiechnął się .
- No niech ci będzie . - zrobiłam minę niedowiarka . - Teraz nie wiem co zrobić czy jechać z nimi do Francji czy nie . Jak myślisz ?
- Jedź . Na pewno będzie fajnie . - uśmiechnął się .

- Tak . Haha z Olivią na pewno . - zaśmiałam się .
- Noooo ... haha w sumie to ... - przerwał z zamyśloną miną . - może aż tak źle to nie będzie . Nie pojedziesz to się nie dowiesz .
- No ... dobra mniejsza o to . To co teraz robimy ? - usiadłam na piasku .
-  Wiesz ... - przerwał z gulą w gardle . - Chciałem ci coś powiedzieć już od dawna , ale jakoś nie miałem odwagi .
- Co takiego ? - popatrzyłam na niego z blaskiem w oczach .
- Bo ... - chwycił moją dłoń  - po ...
Dzwonek mojej komórki przerwał rozmowę .
- Halo . - zaczęłam .
- Chodź się pakować . Wieczorem jedziemy do cioci i nie będę cię sama pakować . - powiedziała stanowczo mama .
- Okey . Zaraz będę . - odpowiedziałam rozłączając się . - Przepraszam , ale mama dzwoniła i muszę już iść .
- Coś się stało ? - spytał zaniepokojony .
- Nie . Tylko wieczorem jedziemy na trzy dni do cioci i muszę się zacząć pakować . Przepraszam . Porozmawiamy jak wrócę . - uśmiechnęłam się .
- No dobrze . Będę czekał . Chodź odprowadzę cię . - położył lewą rękę na moich plecach .
Gdy wróciłam do domu , w przedpokoju leżała duża walizka mamy .
- Chachi ?! - krzyknęła . - Chodź tu !
- Idę ! - ruszyłam w stronę schodów .
- Tu masz walizkę . Spakuj się . Musimy wcześniej wyjechać . - stała zmęczona .
- O której ? - spytałam z otwartą lekko buzią .
- O 15.OO mamy pociąg . Jeszcze musimy kupić bilety i zanim przyjedzie TAXI ... - przerwała .
- Co ? Mówiłaś wieczorem . Wieczór to wieczór a nie 16.OO ! - krzyknęłam .
- Nie krzycz . Nie moja wina , że później nie będziemy mieć pociągów . - położyła ręce na biodrach . - przecież wiesz gdzie ciotka mieszka . Do niej jeżdżą tylko dwa razy pociągi na dzień .
- Yhh ... - zaczęłam pakować się nie zwracając uwagi co tam wkładam i czy poskładane mam ubrania .
Czemu akurat dzisiaj . Przecież o 16.OO mam być w klubie ... Moje życie nie ma sensu . Wzięłam do ręki poduszkę i wydusiłam z siebie co tylko mogłam .
Gdy byłam już spakowana , była godzina 14.45 . Mama zadzwoniła po TAXI , więc za jakieś 2O minut powinna już być . Powtarzałam sobie w kółko , że to tylko trzy dni . Tylko trzy dni i ani dnia dłużej . Nienawidzę tam jeździć . Wszędzie pająki , jaszczurki , myszy . Chociaż mama mówiła , że ciocia miała remont to i tak nie czuje tego .
- Chachi chodź . Przyjechali po nas . Idziemy . - mówi mama .
- Już idę . - chwyciłam walizkę w dłoń i wyszłam .
Widziałam w oknie w domu na wprost mojego Justina i Zoe , którzy machali mi , więc też im odmachałam , wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy . Przez całą drogę słuchałam muzyki . Kiedy czekałyśmy na stacji , nasz pociąg spóźniał się dobre 1O minut . Na szczęście było ciepło , więc nie ma na co narzekać . Docierając do domu cioci po 3 godzinach jechania , uściskała nas . Pamiętam jak miałam 6 lat kiedy pierwszy raz tu byłam . Ile się pozmieniało . Na prawdę ten dom przeszedł metamorfozę . Zapachy tych wszystkich domowych wypieków pachną zupełnie inaczej niż te wypieki co robi się w mieście . Inna atmosfera . Jest tak cicho . Tylko jedno się nie zmieniło . Starzy przyjaciele . Jak ja za nimi tęskniłam . Tak dawno mnie tu nie było . Muszę sie z nimi spotkać , tylko ciekawe czy jeszcze ktoś tu meszka .
- Kto przyjechał ? - krzyknął mój kuzyn .
- Ooo nie . Tylko nie ten bachor . - powiedziałam cicho do mamy .
- Chachi . Uspokój się . - dźgnęła mnie łokciem .
- No co . A nie jest bachorem ? - lekko się uśmiechnęłam .
- Tom . Przywitaj się z ciocią i kuzynką . - ciocia musiała wyrównać wzrostowi mojego 7-letniego kuzyna .
- Dzień dobry ciociu . - przytulił moją mamę .
- Jak ty urosłeś . - podarowała mu czekoladę .
- Tylko się umyj po tym uścisku . - szepnęłam cicho do mamy .
- Chachi ! - podniosła lekko ton .
- Cześć Chachi . - uśmiechnął się szeroko .
- Cześć . - odwzajemniłam uśmiech niechętnie .
Lizus . Same lizusy w tym kraju . Jak on mi na nerwach działa .
- Dobra mamo ja idę się przywitać ze starymi znajomymi . - pokazałam palcem drzwi .
- Weź Toma . - powiedziała .
- Serio ? - spytałam z rozczarowaniem .
- Tak . Chętnie z tobą pójdę . - uśmiechnął się .
- Tylko wróćcie za niedługo i pilnuj go . - powiedziała ciocia .
- Dobrze . - krzyknęłam . - Z pewnością będę go pilnować .

4 komentarze: